- Staro, obróciłabyś się ku mnie!
- Kces mnie, mój chłopecku?!
- Nie, ino puscos bąki...

Rozmawiają dwie gaździny o swoich dzieciach. Jedna z nich się chwali:
- A mój Jasiek to teroz studyjuje w takim uniwersytecie, co to się tak jako nazywo: ugryź - nie, nie ugryź!... użarł - nie, nie użarł... A! Już wim! UJOT!

- Stasek, cy twoj konicek kurzy fajkę?
- Nie.
- No, to ci się szopa pali.

Baca rozmawia z turystą:
- Zabiłem wczoraj 10 ćmów - mówi baca.
- ciem - poprawia turysta.
- A kapciem.

Baca rozwodzi się z Gaździną. Odbywa się rozprawa w sądzie. Sędzia pyta się Gazdy:
- Powiedzcie, Gazdo, dlaczego chcecie się rozwieść z tą Gaździną, przecież żyjecie razem już 20 lat, w czym wam ona zawiniła?
Gazda na to odpowiada:
- A bo Panie sędzio, ona mi seksualnie nie odpowiada!
Na to w końcu sali podnosi się ze swojego miejsca juhas i woła:
- Głupoty, Gazdo, gadacie! Całej wsi odpowiada, a wam nie?!

Siedzi baca na szczycie Rys i krzyczy:
- Hej!... Morze, nasze morze...

Juhas widzi bacę prowadzącego duże stado owiec.
- Dokąd je prowadzicie?
- Do domu. Będę je hodował.
- Przecie nie macie obory, ani zagrody! Gdzie będziecie je trzymać?
- W mojej izbie.
- Toż to straszny smród!
- Trudno, będą się musiały przyzwyczaić.

Siedzi baca nad rzeką i się onanizuje. Podchodzi turysta i się pyta:
- Baco co wy robicie?
Na to baca:
- Jak to co? Wysyłam dzieci nad morze.

Dwóch juhasów znalazło jeża i kłócą się o nazwę tego zwierzaka:
- To je iglok!
- To je spilok!
Przechodził tamtędy stary baca i usłyszał sprzeczkę. Podszedł i zawyrokował:
- To nie je ani iglok, ani spilok. To je kolcok!

W Morskim Oku, w przerębli kąpie się baca.
- Baco, nie zimno wam?! - pytają się turyści.
- Ni.
- Ciepło?
- Ni.
- A jak wam jest?
- Jędrzej.

Wywiad z bacą:
- Baco, jak wygląda wasz dzień pracy?
- Rano wyprowadzam owce, wyciągam flaszkę i piję...
- Baco, ten wywiad będą czytać dzieci. Zamiast flaszka mówcie książka.
- Dobra. Rano wyprowadzam owce, wyciągam książkę i czytam. W południe przychodzi Jędrek ze swoją książką i razem czytamy jego książkę. Po południu idziemy do księgarni i kupujemy dwie książki, które czytamy do wieczora. A wieczorem idziemy do Franka i tam czytamy jego rękopisy.

Turysta pyta się górala:
- Baco czemu ciągniecie ten łańcuch?
- A co, mam go pchać?!

- Baco, co robicie, jak macie wolny czas?
- Siedzem i dumiem...
- A jak nie macie czasu?
- To ino siedzem...

Sędzia do górala:
- Ile macie dochodów?
- Wysoki sądzie, do chodów to ja mom dwie nogi, ale obie kipskie.

Siedzi Baca na drzewie i piłuje gałąź na której siedzi, przechodzi turysta:
- Baco spadniecie!
- Ni, nie spadnę!
- Spadniecie!
- Ni!
- No mówię wam, że spadniecie!
- Eeee, ni spadnę!
Nie przekonawszy bacy Turysta poszedł dalej. Baca piłował, piłował aż spadł. Pozbierawszy się popatrzy za znikającym w oddali turystą i zdziwiony rzekł:
- Prorok jaki, czy co?

<< poprzednie 0 1 2 3 4 następne >>