Wraca Masztalski z Francji i taszczy trzy skrzynki koniaku.
- Co to takiego? - pyta celnik.
- To woda święcona z Lourdes.
Wziął celnik butelkę, odkorkowal, powąchał i krzyczy:
- Przecież to koniak!
- Widzicie, panie celnik! Zaś cud!

Francik wziął pudełko zapałek, zapala, zapala i dopiero siódma się zapaliła.
- No nareszcie - mruczy Francik -jedna dobra! Zostawię ją na jutro na rozpałka w żeleźnioku...

Francik Kichol i Masztalski pojechali do RFN. Po dwóch miesiącach kamraci witają Masztalskiego na lotnisku.
- A gdzie Francik? - pyta Zyguś Materzok.
- On tam zostoł.
- Zostoł? Nie godej!
- Sklep otwarł.
- Po dwóch miesiącach sklep otwarł? - dziwi się Ecik. Powiedz, jak on to zrobił?
- Zwyczajnie, łomem...

- Maski włóż!... Maski zdejm!... Mówiłem ci, szeregowy Ecik, żebyś zdjął maskę!
- Melduję, panie kapitanie, że zdjąłech, ino jo mom taki głupi pysk...

Generał zapowiedział swój przyjazd do jednostki wojskowej na wizytację. W dzień wizyty kapral Masztalski dzwoni do dyżurnego Ecika:
- Jest już ten generał? - pyta.
- Nie, jeszcze nie przyjechał.
Po godzinie znowu dzwoni Masztalski:
- Jest już ten generał?
- Nie, jeszcze nie przyjechał.
Po godzinie znowu dzwoni już zdenerwowany kapral:- Pierona, jest już ten generał?
- Nie - odpowiada Ecik
Mija jakiś czas. Pod bramę jednostki podjeżdża czarne auto, wysiada z niego general w asyście oficerów i podchodzi do wartownika:
- To tyś jest ten general? - pyta Ecik.
- Tak
- Chłopie, mosz przegwizdane i ani tam nie idź, kapral Masztalski już trzy razy o ciebie pytoł!

- Tato - pyta syn Masztalskiego - co to jest hipopotam?
- To jest taka zwariowana ryba.
- Ryba? Przecież on żyje na lądzie.
- Na tym właśnie polega jej wariactwo.

Maryjka do Masztalskiego:
- Wejrzyj się ino. Ten helikopter już od godziny wisi w powietrzu.
- Pewnie skończyła mu się benzyna.

- Czamuś ani roz nie napisoł do mnie ze wczasów? - wymawia Ecik Masztalskiemu.
- Nie miołech twojego adresu.
- Toś nie mógł napisać, żebych ci go posłoł?
- Widzisz, nie przyszło mi to do głowy!

Statek wpływa do macierzystego portu. W kajucie trzech marynarzy szykuje się do wyjścia na ląd.
- Wejdę do domu, zmieniam ubranie - mówi pierwszy - i zaraz lece się zabawić.
- A ja - dodaje drugi - dzwonię zaraz do dziewczyny i pohulamy zdrowo.
- Mnie też czeka zabawa - zwierza się Masztalski. - Podejdę do drzwi, zadzwonię, a potem szybko polecę pod okno.
Jeszcze mi się nie zdarzyło, żebych jakiemuś gachowi po gębie nie doł.

Statek płynący do Argentyny zatonął na oceanie. Masztalski ledwie żywy wylądował na bezludnej wyspie. Siedzi tam rok, drugi, trzeci... siódmy. Nagle widzi statek! Macha, krzyczy, wreszcie dostrzega płynącą w jego kierunkti łódź. Łódź dobija do brzegu i wysiada z niej niezwykle seksowna dziewczyna w stroju bikini.
- Toś ty jest Masztalski? - pyta.
- Ja, to jo!
- I wiela lot już tu siedzisz?
- Siedem.
- To musisz być pieronem spragniony? - mówi zalotnie dziewczyna.
Masztalski ożywia się nagle:
- Nie godej, mosz piwo?!

Masztalski i Ecik słuchają opowieści Zygusia Materzoka o jego przygodzie w dżungli.
- Patrzą, a przede mną pieronowo wielki boa! Struchlałech ze strachu. A tu ci wychodzi fakir. Ino gwizdnął i boa zniknął.
- To jeszcze nic - wtrącił Ecik. - Moja staro miała takiego boa i poszli my na dancing. Przewiesiła boa przez krzesło i nikt nie gwizdnął, a boa zniknął...

Masztalski miał wypadek w kopalni i leży w szpitalu, podłączony do różnych urządzeń. Wpada Maryjka i siadając na brzegu łóżka, lamentuje:
- Co ci to chiopeczku? Takiś ty borok! Cierpisz, ja?
Masztalski rusza kilka razy ustami i pokazuje coś ręką.
- Co to - lamentuje baba dalej - napisać mi coś chcesz? mosz tu kartka i ołówek.
Masztalski pisze coś i zamyka oczy.
- Tak żech bez chłopa została! - lamentuje baba i wzrok jej zatrzymuje się na zapisanej kartce:
"Maryjko, pieronie, bier ta swoja rzyć z tej rury, bo dychać nie moga".

Masztalski wyłowił złotą rybkę.
- Spełnia trzy życzenia całej twojej rodziny!
Masztalski wciepoł złotą rybkę do wody. Przyszoł do dom, zwołał żonę i dzieci.
- Wiecie, złowiłech złotą rybkę i mi pedziała, co spełni trzy nasze życzenia...
Córka Masztalskiego, podskoczywszy z uciechy, krzyknęła:
- Chciałabych jeża!... Do rzyci z takim jeżem...! Aua, wyciągnijcie mi tego jeża!...

<< poprzednie 0 1 2 3 4 5 6